Chciałoby się rzec, jak dobrze.
Jestem
Jestem
nieprzyzwoicie objedzona
wagą swoją trochę przerażona
( bo się ważenia wszystkim wczoraj u teściów zachciało:)
( bo się ważenia wszystkim wczoraj u teściów zachciało:)
trochę zmęczona świętami.
Siedzę teraz z pełnym brzuchem, wyrzutami sumienia i mocnym postanowieniem poprawy i planami poświąteczno-noworocznymi, dietowo-ćwiczeniowymi. Tak w skrócie.
Wspominam najmilej dzień Wigilii, podekscytowanie i radość dzieci z prezentów i wizytę teściów.
Przed samą kolacją i w trakcie, gdy moja Starsza córka czytała Ewangelię, poczułam niezwykłość, swoistą podniosłość i magię tego wieczoru.
Święta minęły dobrze, spędzone z Najbliższymi.
Trochę sobie myślę, że jak to z tym wszystkim jest.
Najpierw latamy tydzień, dwa, trzy... przed Świętami z zakupami.
(Ostatnie zakupy-prezenty robiłam dwa dni przed).
(Ostatnie zakupy-prezenty robiłam dwa dni przed).
Potem bierzemy wolne z pracy, by poczuć atmosferę Świąt spędzając kurna czas w kuchni.
Pakujemy prezenty w piękne kolorowe papiery pełne Mikołajów, śniegu, bombek, bałwanów... i czego tam jeszcze, wiążemy wstążeczkami, naklejamy wydrukowane etykietki z imionami - żeby było niebanalnie.
Dzieci z przyjemnością rozrywają kolorowe opakowania, ale nie tylko dzieci, dorośli też.
Ląduje to wszystko w koszu, takie potargane i zlekceważone:(
Pakujemy prezenty w piękne kolorowe papiery pełne Mikołajów, śniegu, bombek, bałwanów... i czego tam jeszcze, wiążemy wstążeczkami, naklejamy wydrukowane etykietki z imionami - żeby było niebanalnie.
Dzieci z przyjemnością rozrywają kolorowe opakowania, ale nie tylko dzieci, dorośli też.
Ląduje to wszystko w koszu, takie potargane i zlekceważone:(
A z jedzeniem? Mnóstwo przygotowań zabierające jak pisałam wcześniej sporo czasu i niezdrowe obżarstwo.
Do tego wieczorny drink z mężem i poranne, jak to mawia z dumą moja córcia "uroczyste" śniadanko.
Do pracy wracam w czwartek.