piątek, 27 kwietnia 2012

Majówka

Nie, nie, nie. Nie odejdę. Nie dam rady.

Może będę tutaj rzadziej, ale będę. Miałam zdecydowanie zły zamiar podparty złym samopoczuciem, chwilowym brakiem poczucia... sensu(?). Może się wygłupiłam, może.

Zbyt mocno pokochałam pisanie, czytanie, obecność tutaj myślą i słowem, zapałałam uwielbieniem do świata innej Mamy, świata pogodnych myśli, świata inteligentnych spostrzeżeń, ciekawych rad. Świata pełnego miłości do własnej twórczości, świata do tworzonego z pasją rękodzieła. Świata smutków, rozterek i radości takich jak moje, pełnego najprawdziwszej, babskiej codzienności. Kompletnie wpadłam w sieć blogowiska.

Wyrażanie moich myśli tutaj, to dla mnie oddech wysoko uniesioną piersią. Czasem chaotyczna, czasem wybita z rytmu a czasem jakby z innego świata. Wiem. Taka jestem. Jestem i będę. Bo inna nie będę.

Dziękuję wszystkim – zwłaszcza tym, którzy swoją obecność u mnie znaczą swoim słowem. Wiele to dla mnie znaczy. Kontakt z Wami, Wasze słowo – to jak obecność w moim domu.
Dziękuję.

Wyjeżdżam jutro z Rodzinką na pięciodniowy odpoczynek. Jezioro i łono natury. Liczę na dobrą pogodę i spokój. Znowu wracam do tego miejsca.

Cieszy mnie ciepła aura, która pojawiła się nad naszym morzem. Promienie słońca, które ogrzewają plecy, twarze i rozpalają serce. Ćwierkanie ptaków, wiatr muskający policzki. Czuję, że żyję!

Być może pojawi się tu za jakiś czas blokada, ale wcześniej  o tym napiszę.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozterki

Trochę się u mnie zatrzymało. Pisanie blogowe.  Rzecz ma się w tym, czy sens jest tego wszystkiego. Niby tak. Poza tym inne rzeczy. Wydarzenia. Brak czasu. Brak koncepcji. Wiosna. Poczucie …hmmm… brak poczucia. Póki co, trwam w tym braku. Do tego tematu wracam na końcu posta.

Tak więc Dziecię moje malutkie pięknie mówi. Zachwycająco. I zdania układa. I pytania. I żarty. I śmieje się z samej siebie po „zagraniu” zabawnej roli widzianej oczami Jej wyobraźni. Kocha buły (ciem bułę! =bułkę:), kocha mleko. Koniki i puzzle.  Nie kocha wielu innych rzeczy, które psują jej zabawę, przerywają Jej rytm, wtedy gdy: trzeba się ubrać, pójść na spacer, pójść do kąpieli. Przechodzi okres sprzeciwu doskonałego:)

I trafiły nam się przykrości, szpitalne. Wizyta, gdy Agatka potraciła siły. Dwa dni wcześniej mocno wymiotowała, walczyliśmy z biegunką. Po wizycie u lekarza, podaniu leków, które zatrzymały wszystko - wizja szpitalnego łóżka odeszła w niepamięć. Nauczona doświadczeniami ze Starszą zbyt dobrze wiedziałam, czym może się to skończyć. Dlatego w zanadrzu miałam skierowanie od lekarza do szpitala. Bo matczynego doświadczenia jednak mi zabrakło. Bo Dziecko za mało piło. Jadło jak kurczaczek. Poleżałyśmy dzień cały na kroplówkach i ciepłym słonecznym popołudniem tego samego wyszłyśmy do domu. Ufff…


Świątecznie udało nam się pobyć razem.  Bardzo mocno razem. Cieszyć się sobą, swoją obecnością, radować radością Dzieci. Odpocząć. Zadowolić Rodziców wizytą. Zaliczyć dość zimny, ale wesoły spacer.

Tymczasem Niunia wraca do formy. Je coraz więcej i lepiej, i coraz więcej Jej wszędzie. Mam nadzieję, że póki co, kryzys zażegnany.


Myślę  o tym, by zakończyć pisanie. Bronię się przed tym, ale wydaje mi się, że jestem coraz bliższa tej decyzji. Pozostaje mi jeszcze blokada bloga - może dzięki temu będę mogła pisać swobodniej. Ta kwestia pozostaje jednak jeszcze w moich nie do końca sprecyzowanych planach...