sobota, 22 marca 2014

Nowa wiosna

Wiosna to piękna pora roku. Znów odradza się ze snu natura. Znów powraca zapach zieleni, kwiatów, drzew.. zapach życia. Słońce coraz odważniej wygląda zza chmur i coraz dłużej towarzyszy nam w ciągu dnia. Powietrze staje się ciepłe, niosąc ze sobą zapachy codzienności -  coraz to bardziej odczuwalne. Ranek jest świeży, przejrzysty i pełen obietnic. Dzień pełen zgiełku, opowiada nam o tym, co się wokół nas dzieje. Gdzieś z otwartego okna wynurza się zapach pieczonego ciasta, w oddali krzyczą dzieci, rozbiegane i pełne radości płynącej z zabawy. Wieczór przynosi ukojenie. W półmroku zastyga powietrze, jakby analizowało wszystkie wydarzenia. Jest cicho, ciepło i nader tajemniczo.. Co przyniesie noc?..

Powoli wracam do życia. Wciąż ciężko mi witać tegoroczną wiosnę. Bo jest zupełnie inna, bardzo nowa. Już nie taka, jak kiedyś. Odganiam od siebie przeszłość, ale niewiele to daje. Żyję. Żyć będę.

czwartek, 23 maja 2013

Majowe słońce

Maj pachnie wszystkimi darami natury. Pełen ukwieconych łąk i drzew, koloruje mój świat zapachami. 

Wieczorny bez wbija się w nozdrza, gdy wracam z mężem że spotkania z przyjaciółmi, ziemia oddycha deszczem sprzed kilku dni. Ciepłe powietrze otula nocną aurę i trwa w bezruchu, jakby przysłuchiwało się odgłosom uśpionej już przyrody, albo zostało na dłużej po ciepłym, upalnym dniu.
 
Za oknem w pracy słyszę kukanie kukułki. Prawdziwej, najprawdziwszej. To najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszę w ostatnich czasach! Czysty, krystaliczny, bajkowy. Zamieram.

Przytłacza mnie ogrom pracy w pracy i niemal początek lata wiosną. Tak rzadko mam okazje wystawić twarz do słońca, poczuć zapach traw nie spiesząc się nigdzie. Po co mi to lato, kiedy wracam zmęczona późnym popołudniem, nie mając ochoty na spacer po blokowisku.

Przerzucam sterty zadrukowanych, arcy ważnych kartek, spinam je, kseruję rozpinam, opisuje, i opieczętowuje. Odbieram telefony, parze kawę, piszę e-maile, wysyłam faksy, skanuje.
 
Moje lato zaczynam jak zwykle w pracy, dusząc się przy tym okropnie.

Mam jeszcze nadzieję, że zaplanowany w połowie sierpnia urlop odda mi stracone, słoneczne, pachnące dni.



niedziela, 31 marca 2013

Bez... czyli o Agatce

Bez wątpienia jest dzielną i rezolutną małą dziewczynką. Kiedy idzie do przedszkola nigdy nie mówi, że nie chce, lub, że coś się jej nie podoba. Zawsze z entuzjazmem opowiada, co wydarzyło się danego dnia. Z radością przekracza próg sali i dołącza do dzieci. Jednakże wciąż nieustannie towarzyszy jej "dziutka", taki łącznik pomiędzy domem-mlekiem-czułością-spokojem a przedszkolem, w którym tak wiele się dzieje. Kilka razy próbowałam dziutkę zastąpić misiem, zgodziła się. Ale potem znów bardzo szybko zatęskniła za tertrową "szmatką", w której uwielbia paluszkami przekopywać dziurki.

Bez dwóch zdań Agatka jest dzieckiem bardzo upartym. Upartym nie z racji Jej trzyletniego życia (trudnego wieku), a raczej z racji charakteru. Staramy się, jak możemy, bo bardzo Ją kochamy. Nie znaczy to jednak, że ustępujemy w każdej chwili Jej emocjonalnego rozchwiania. Wtedy właśnie nie ustępujemy. Trudno nam opanować Jej histerię, gdy właśnie panicznie chce czegoś, czego Jej akurat nie wolno. I trudno nam dotrzeć do Niej samej. Do środka i głębi Jej umysłu, bodajże dziecięcego i tym momencie bardzo mocno zamkniętego na zewnętrzne bodźce. Jeszcze trudniej zrobić nam jest to w małym mieszkaniu, w którym ściany mają uszy a klatka schodowa ogromną przestrzeń, która niesie echo. Nie przejmujemy się tym jednak ponieważ nikt nie przeszkodzi nam w wychowywaniu naszego dziecka w taki sposób, w jaki uważamy za słuszny.

Bezapelacyjnie jest naszą największą radością w codzienności. Wypowiadanie przez Nią kolejnych, nowych zdań i zwrotów nierzadko wprawia nas w osłupienie. Jej spostrzeżenia dotyczące zwykłych zdarzeń, domowych zajęć, zmian w pogodzie, czy też czegokolwiek, o czym zamyśli, są jak niepowtarzalne perełki w tym okresie życia, jaki akurat przechodzi. Czasem śmiem twierdzić, że jest inteligentna. No dobrze, powiedzmy, spostrzegawcza. Z kolei Jej poczucie humoru, w tym wieku, to cecha bynajmniej dziedziczna, do której z chęcią przyczynił się:) - jej Tatuś. To, w jaki sposób żartuje, przy ubieraniu (paluszek poszedł do kolegi, ha ha!- przy ubieraniu rękawiczek z pięcioma palcami), czy też biegnąc do toalety ląduje w kuchni (mamusiu, gdzie ja idę - trzymając się czoło - ha ha ha ha!), czy opowiadając i inscenizując bajkę, którą akurat ogląda (oni, oni, oni tak szli, pać! -na szeroko rozstawionych nóżkach i z rozbrajającą miną oraz rozłożonymi rączkami pokazuje bohaterów bajki), to wszystko, rozbawia nas na maksa, otwiera oczy wczesnym porankiem i "znieczula" po stresującym dniu pracy. Jest w tym niepowtarzalna i niesamowita, coraz to bardziej dając nam do myślenia, w kogo się wrodziła:)

Bez Jej obecności w naszej rodzinie życie Starszej Dominisi byłoby na pewno mniej kolorowe. To, jak One traktują siebie nawzajem, jak uczą się siebie - czasem mnie zadziwia, ale również przyprawia o pewien rodzaj dumy. Trudno jest bowiem uczyć szacunku do drugiego człowieka dziewięciolatki, która ma zdecydowanie swój własny osobisty sposób postrzegania świata. Jeszcze trudniej uczyć tego trzylatkę, której rozwój opiera się na razie na prostych słownych przekazach swoich potrzeb. Nie ukrywam, że czasem jest mega trudno, zwłaszcza, gdy jestem potwornie zmęczona po całym dniu pracy a mąż akurat jest na drugiej zmianie. Ale wówczas, i moje zmęczenie, i Ich rozdrażnienie, zwalcza miłość. Zawsze powtarzam sobie, że nigdy nie wiadomo, co zdarzy się następnego dnia, i jak strasznie byśmy za sobą tęsknili, gdyby coś nas rozdzieliło. Kocham Je najbardziej na świecie, a one kochają siebie. Agatka mówi, że są "pijaciółkami", czego nauczyła ją Dominisia.