Napiszę dziś o kimś wyjątkowym, kto towarzyszył mi poniekąd od czasów szkolnej podstawówki do późniejszych lat młodości - na moim blogu nie mogłabym o nim nie wspomnieć.
Osoba tajemnicza, skryta, nierzadko pełna sprzeczności, na pewno samotna...
Jego talent, mużyka, którą tworzył i charyzma, którą roztaczał obezwładniły moją duszyczkę zupełnie;-)
Wczoraj, 29 sierpnia, Michael Jackson skończyłby 52 lata.
Gdyby żył.
Ale nie ma go wśród nas, jest za to przepiękna muzyka, której utwory nie tylko kojarzą mi się z radością dorastania, a więc młodością, ale także wprawiają w niesamowity nastrój.
Wspaniały talent, perfekcja, niespotykana wrażliwość na dźwięki, muzykę. Doskonały tancerz, uwielbiany Artysta. Zaszczuty przez media, niewinnie oskarżony.
W moim sercu zostanie na zawsze kimś bardzo ważnym, kto otworzył drogę ku prawdziwej przygodzie z muzyką. Mój najlepszy, najwspanialszy, niezrównany Piosenkarz.
Na zakończenie piosenka, którą Michael zaśpiewał dla swojego zmarłego przedwcześnie przyjaciela. Ironia losu, dziś to utwór ku pamięci samego Artysty...gone to soon, Michael...
( Mój pierwszy filmik na blogu, umieszczony z pomocą Tabu, bardzo dziękuję)