Wstaję więc, i gnam do łazienki, gdzie spędzam dobre dwadzieścia minut. W międzyczasie dobudzam Dominisię, która po pierwszym budziku , a raczej po jego wyłączeniu bezwładnie opada na łóżko. Mała Agatka, nadal słodko śpi, czasem z lekka wciśnięta w szczebelki łóżeczka, czasem z wypiętą pupą i nosem w pieluszce… jest wtedy najsłodsza na świecie. Nie raz staję i przyglądam się śpiącej otwartej buźce i zamkniętym oczkom, obwiedzionym długimi rzęsami.
Nie mam zbyt wiele czasu rano. W zasadzie około czterdziestu minut po tym, jak wypielęgnuję siebie. Pozostaje mi…: uczesać włosy Starszej – a jest co rozczesywać, są tak gęste, że pomimo ostatniego podcięcia, Młoda nie rozczesze ich sama dokładnie…, ubrać Agatkę, czyli wysadzić na nocnik, ubrać, poprawić włoski… Potem muszę zabrać wszystkie potrzebne na daną chwilę rzeczy: swoją torebkę a do niej najważniejsze szpargały, ciuszki na przebranie dla dziewczynek, i często kilka innych rzeczy, które są potrzebne, np. pieluszki, które się skończyły u teściowej.
Jeszcze tylko chwila na otwarcie okien, sprawdzenie, czy wyłączyłam prostownicę – to takie moje natręctwo:), ostatni rzut oka na mieszkanie… i, mogę zabrać dziewczynki do samochodu. Fajnie, że nie ma teraz tyle ubierania, to naprawdę duża oszczędność czasu.
Gdy podjeżdżam pod okno dziadków, Malutka wypatruje, czy Oni już czekają i kiwają jej na powitanie. Zazwyczaj tak. Wtedy uśmiecha się i piszczy. Gdy wchodzimy do domu, ląduje w ich objęciach. Wtedy bardzo szybko, gdy tylko ma już założone kapciuszki, podchodzi do siedzącej Babci i znacząco każe jej wstać, domagając się mleczka. Robi to tak śmiesznie, na swój jedyny sposób: małą łapką próbuje wypchnąć Babcię z krzesła.
Nie pozostaje mi nic innego, jak wymienić kilka zdań z dziadkami, i pożegnać dziewczynki. Starsza czasem bardzo długo trwa w moim objęciu. Malutka daje słodkiego buziaczka i uśmiechając się kiwa rączką na pożegnanie.
Jadę do pracy. Nie mam daleko, zaledwie trzy kilometry. Moje myśli są jeszcze przy dziewczynkach. Analizuję, czy na pewno niczego im nie zabraknie mimo, choć doskonale wiem, że nie.
ślicznie to opisałaś :)
OdpowiedzUsuńJak ja się ciesze, że wreszcie wakacje i nie musze rano nigdzie się spieszyć:)
OdpowiedzUsuńTak to jest, musimy ogarnąć wszystko i wszystkich, pamiętając przy tym o wyłączeniu żelazka, czy tez prostownicy. A i tak w ciągu dnia kilkakrotnie pojawia się myśl, czy po mimo sprawdzenia na pewno wyłączyłam;)
Fajnie, że macie dziadków, którzy zajmują się dziewczynkami. Nie mają dzieciaki poczucia, że zostają bez mamy.
Pozdrawiamy!:*