czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozterki

Trochę się u mnie zatrzymało. Pisanie blogowe.  Rzecz ma się w tym, czy sens jest tego wszystkiego. Niby tak. Poza tym inne rzeczy. Wydarzenia. Brak czasu. Brak koncepcji. Wiosna. Poczucie …hmmm… brak poczucia. Póki co, trwam w tym braku. Do tego tematu wracam na końcu posta.

Tak więc Dziecię moje malutkie pięknie mówi. Zachwycająco. I zdania układa. I pytania. I żarty. I śmieje się z samej siebie po „zagraniu” zabawnej roli widzianej oczami Jej wyobraźni. Kocha buły (ciem bułę! =bułkę:), kocha mleko. Koniki i puzzle.  Nie kocha wielu innych rzeczy, które psują jej zabawę, przerywają Jej rytm, wtedy gdy: trzeba się ubrać, pójść na spacer, pójść do kąpieli. Przechodzi okres sprzeciwu doskonałego:)

I trafiły nam się przykrości, szpitalne. Wizyta, gdy Agatka potraciła siły. Dwa dni wcześniej mocno wymiotowała, walczyliśmy z biegunką. Po wizycie u lekarza, podaniu leków, które zatrzymały wszystko - wizja szpitalnego łóżka odeszła w niepamięć. Nauczona doświadczeniami ze Starszą zbyt dobrze wiedziałam, czym może się to skończyć. Dlatego w zanadrzu miałam skierowanie od lekarza do szpitala. Bo matczynego doświadczenia jednak mi zabrakło. Bo Dziecko za mało piło. Jadło jak kurczaczek. Poleżałyśmy dzień cały na kroplówkach i ciepłym słonecznym popołudniem tego samego wyszłyśmy do domu. Ufff…


Świątecznie udało nam się pobyć razem.  Bardzo mocno razem. Cieszyć się sobą, swoją obecnością, radować radością Dzieci. Odpocząć. Zadowolić Rodziców wizytą. Zaliczyć dość zimny, ale wesoły spacer.

Tymczasem Niunia wraca do formy. Je coraz więcej i lepiej, i coraz więcej Jej wszędzie. Mam nadzieję, że póki co, kryzys zażegnany.


Myślę  o tym, by zakończyć pisanie. Bronię się przed tym, ale wydaje mi się, że jestem coraz bliższa tej decyzji. Pozostaje mi jeszcze blokada bloga - może dzięki temu będę mogła pisać swobodniej. Ta kwestia pozostaje jednak jeszcze w moich nie do końca sprecyzowanych planach...

9 komentarzy:

  1. Mi też zdarzają się takie myśli dotyczące blogowania. I ostatnio ciężko mi skleić jakiekolwiek zdanie. Ale ja prowadzę bloga tyko o Chłopakach, nic nie ogranicza mojej swobody.
    Może zrób sobie czasową separację z blogiem?

    Co do Agatki - życzę dużo, dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisanie to fana sprawa. Fajnie notować swoje myśli. Potem do nich wracać.
    Nie musisz pisać codziennie. Nie musisz pisać o bardzo osobistych sprawach. Nie musisz pisać długich postów, które automatycznie wymagają więcej czasu itd.
    Pomyśl, czy na pewno warto rezygnować?
    Może warto "zablokować". Ograniczyć "widzów". I pisać przede wszystkim dla siebie.
    Będzie smutno, gdy zabraknie Twoich słów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo będzie mi smutno bez twojego pisania, lubię tu zaglądać, podglądać ,co u was.Wracajcie do zdrowia , pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo, bardzo smutno...mimo, że się ni eudzielam w Twoim zyciu przy porannej kawie Cię podczytuję, i jakos tak mi lepiej na duchu.
    Może po prostu zawieś pisanie, i wrócisz jak nabierzesz ochoty, ale nie kończ na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowia dla Agatki, na wiosne takie wirusiki to częsta przypadlość dzieci:-( Na szczęście szybko przechodzi. Widzę, że naprawdę zastanawiasz się nad pisaniem..ja myślę, że powinnaś pisać, rzeczywiście jeżeli Ci cos przeszkadza, zablokuj na jakiś czas, ale pisz, ja wiem, że to potrzebne.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu aż zbladłam widząc zdjęcie... dużo zdrowia Wam życzę, bardzo dużo!!! Przytulam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze, że z Agatką już lepiej.
    pisałam komentarz tydzień temu, dziś zauwazyłam, ze go brak. czasami mi sie nie publikuja z telefonu.

    Lusijo, ja sobie nie wyobrażam blogowiska bez Twojego pięknego, twórczego, matczynego pisania.
    Nikt tak od serca i do serca nie pisze jak Ty!

    jeśli musisz, zablokuj, rozumiem, ja się bardzo nad tym zastanawiam...
    ale nie zostawiaj nas:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Wszystkim:)
    Niebawem coś skrobnę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż w sercu zakuło jak zobaczyłam zdjęcie Agatki! Przypomniało mi się od razu jak Grzesiek leżał pod tlenem, pod kroplówkami! Niech to się nigdy nie powtórzy!!Pozdrawiam:)
    http://grzdyl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń