piątek, 7 grudnia 2012

Zimowe szczęśliwości

No i nastało...

Kolejna zima, kolejny mróz, śnieg i ciemności egipskie wczesnym popołudniem.
Świat zamiera w zimowych obrazach pełnych opustoszałych z liści drzew, pustych placów zabaw, niemal pustego molo w moim mieście. Zatrzymuje się, cokolwiek to znaczy. Albo w zimowy sen zapada... A my wciąż pędzimy.

Tydzień po tygodniu, dzień po dniu, godzina po godzinie. Dzieje się wiele, wszystko i nic. Ciągły niedoczas pomiędzy pracą, domem i obowiązkami. Przecież dobrze to znamy. Inaczej się nie da, bo tak wygląda życie w naszym kraju. 

Ramionami otulam swe dzieci, jakbym chciała chronić je przed srogim zimnem. A może wciąż tak tęsknię za nimi, gdy jestem w pracy.

Wiem, że praca stała się dla mnie bardzo ważna. Wiem, że nie chcę jej stracić. Wiem, że daję z siebie wszystko, na co mnie stać. Ale też wiem, że w pracy nie ma sentymentów. I nie ma też sprawiedliwości. Wciąż jednak głupio wierzę, że amoże, może jednak, tak jak zło, tak i dobro powróci. Nawina? Zapewne.

Po raz drugi, chłonę radość bycia mamą niemal trzylatki. Zachwyca mnie jej rozwój, wszelakiego rodzaju. Rośnie, rozumie, mówi coraz więcej, okazuje uczucia. Z ostatniego dumna jestem najbardziej. 
Głaszcze po twarzy niepełnosprawnego, leżącego kuzyna. Następnie całuje go w rączkę.
Patrzy w oczy, całuje po twarzy najbliższe osoby, mówiąc kocham cię.
Mówi to nawet dziadkom, niekoniecznie przy okazji konkretnego powodu.

Najstarsza staje się nastolatką. Zachwyca mnie jej postrzeganie świata i pytania w stylu mamo, a skąd się wzięły słowa, nazwy różnych przedmiotów? kto je wymyślił? Co oznaczają białe kreski na paznokciach?... Wciąż w wirze obowiązków i pędzie ku poznaniu świata, wciąż gubiąca litery w końcówkach słów. Dziś i jutro. Biegnąca na tańce, basen, roraty... i kościelną scholkę. Mamo, czy ja też mogłabym tak śpiewać? - prosiła od samego września. Grająca na flażolecie w szkolnej społeczności i czytająca masę książek. Oglądająca biustonosze w rozmiarze zero w każdym sklepie:)

Przecież i ona, niedawno, taka mała, jak jej młodsza siostra, uczyła się świata, mowy i samej siebie. 
Wspomnienia, które zgromadziły się w mojej głowie przez jej dziewięć lat życia, to największe bogactwo, jakie posiadam.

Bo brak świątecznych ozdób w moim domu, brak nieupieczonych, jeszcze, pierniczków, brak prezentów, nie do końca straszne mi są. Praca do godziny 17-stej kradnie mój najcenniejszy, popołudniowy czas, nie mogę też odbierać Najmłodszej z przedszkola, co boli najbardziej... wszystko jednak wynagradzają ich dziecięce, rozpostarte ramiona u progu mojego małego mieszkania



2 komentarze:

  1. ja jakoś nie czekam na te święta, najchętniej bym je przespała całe...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana przybywam dziś z życzeniami dla Was, wiele radości i spokoju w te Święta oraz wszelkich wspaniałości w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń