piątek, 14 października 2011

Dzień Nauczyciela - Dzień Wspomnień

Patrzyłam wczoraj na śpiącą w moim łóżku starszą córkę. (Z racji tego, że mąż pracuje na nocne zmiany wyprosiła u mnie nockę:)
Na jej piękne włosy, delikatną cerę, przymknięte oczy z długimi rzęsami.
Taka jest już duża. A jednocześnie tak cudownie dziecinna, bo jej umysłem nie władają jeszcze zmanierowany świat, trudne wybory okresu dorastania, szkolne egzaminy...problemy dorosłości. Jest prostolinijna w działaniu, szczera w rozmowie, beztroska w zabawie. Kocha całym sercem, chłonie świat z radością, ale bez przesady.

Marzyłabym o tym, by taka została.

Wiem, że wiele zależy od nas, rodziców.
Bo zdaję sobie sprawę, że wychowanie to niełatwa sprawa. Ale cieszę się, że, póki co, Ona jest taka jaka jest. Że jest na dobrej drodze... tak myślę.

Co nie znaczy, że jest nieskazitelnie grzeczna i nie ma żadnych wad. Jest nieco roztrzepana, bardzo gadatliwa i czasem zwyczajnie buntuje się przeciwko prośbom rodziców.

Często wspominam czasy, gdy była taka malutka jak Agatka. To, że je czasem porównuję, to zrozumiałe, jednak staram się tego nie robić, bo dziewczynki są zupełnie inne jedna od drugiej.

...Pamiętam, gdy mając niespełna dwa latka z zapałem i precyzją układała dziecięce puzzle zaskakując tym nas, znajomych, i całą resztę rodziny. Że jak? Takie małe dziecko? Takie trudne układanki? A nie były to puzzle, takie 6 – elementowe na przykład. Był to komplet co najmniej 30 sztuk, czasem takich zupełnie malutkich. 
...Potem, gdy mając trzy latka recytowała pod prysznicem przedszkolne wierszyki z rozbrajająco poważnym wyrazem twarzy. Od początku mówiła dużo, i wyraźnie, nigdy nie miała problemów z trudniejszymi wyrazami. 
Była kochana, uwielbiana przez rodzinę, była moją największą radością, jedynym najcenniejszym skarbem. I nadal tak jest.
Dzisiaj taka z niej duża dziewczynka. I nie jest już "sama", wreszcie ma wymarzoną siostrzyczkę.

A ostatnio, parę dni temu, zaskoczyła mnie totalnie. Powiedziała, że z okazji Dnia Nauczyciela chce odwiedzić swoją Panią z przedszkola. Że chce Jej zanieść kwiatka. Zdębiałam, ale w mig zrozumiałam. Tak bardzo kochała to miejsce. Tak bardzo kochała swoją Panią. Tak trudne było rozstanie z przedszkolem, i dla Niej i dla mnie.  

Byłyśmy więc dziś.

Obserwowałam, jak z wielkim przejęciem i powagą składa życzenia Pani trzymając w dłoni różyczkę. Jest teraz uczennicą, i starała się to pokazać. Wstydziła się ale jednocześnie była przeszczęśliwa. Wyściskała Panią a ja stałam obok równie mocno wzruszona.

Jestem z niej bardzo dumna.

2 komentarze:

  1. Aż mi łzy pociekły... Piękny post.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj szkoda tylko,że ten czas tak zasuwa i że te nasze dzieci tak szybko rosną :)

    OdpowiedzUsuń