Z naszego osiedla, z bloku obok, wyprowadziła się dziś Koleżanka.
Spokojna, ułożona, sympatyczna dziewczynka.
Jedna z najlepszych Koleżanek Dominisi.
Wiadomo było o tym od dawna, a od miesiąca, że to już niebawem. Mam kontakt z mamą tej dziewczynki - o pięknym imieniu Vanessa.
Dziś Dominika dostrzegła w oknach brak firan. To przypomniało jej, że w szkole Koleżanka jej o tym wspominała. "Mamo, Vanessa się dziś wyprowadza"... powiedziała mi to całkiem poważnie, w samochodzie, jak dojechałyśmy na parking i gdy spojrzała w te okna. Jej głos w pewnym momencie się załamał... i nastąpiła głucha cisza. Poczułam, że kompletnie nie wiem, co jej odpowiedzieć.
W domu potoczyły się łzy, które międliły się już na klatce w gardziołku mojej córci. Nie ukrywam, że i ja mocno się wzruszyłam.
Vanessa to koleżanka, z którą Dominika znała się z przedszkola, teraz razem chodzą na tańce. Spotykają się w szkole, ale oprócz tego mieszkają blisko siebie - na tyle blisko, że spędziły razem całe lato.
Niemal codziennie umawiały się na spotkania, jeździły rowerem, na rolkach, wisiały na drabinkach. Bawiły się lalkami, budowały namioty z koców, rysowały kredą po kostce chodnikowej. Czasem kupowały sobie lody i przesiadywały na ławce chichocząc i opowiadając sobie historyjki. Bywało, że ganiały po dworze do późnego wieczora, a ja z okna słyszałam ich radosne śmiechy. Potem dzwoniły do siebie, sms-owały... Ja z radością i zaciekawieniem obserwowałam tę ich rozwijającą się przyjaźń, wspominając swoje najmłodsze lata. Często nie mogłam wyciągnąć Dominiki do domu.
Kiedyś, późnym latem, we wrześniu, na prośby obu dziewczynek, wypuściłyśmy je dwór. Choć było już zimno, i szarawo, one ciepło ubrane, siedziały na ławce przed blokiem ciesząc się swą obecnością. Wróciły szybko, gdy tylko zapadł zmrok.
Do dziś pamiętam rumieniec na twarzy Dominiki, jej zmarznięte na kość dłonie i radosne oczy.
Vanessa nie wyprowadziła się daleko. Jestem pewna, że dziewczyny będą się spotykały. Zadbam o to, bo znam wartość prawdziwej przyjaźni. Dlatego tak bardzo się wzruszyłam tuląc do siebie zagubioną Dominikę.
Znam ten ból, pamiętam z dzieciństwa rozstania z przyjaciółkami, kuzynkami, po każdym rozstaniu płakałam. Bardzo im współczuję, Tobie też, wyobrażam sobie jak cierpisz widząc łzy córeczki. :( :*
OdpowiedzUsuńPrzyjaz miedzy dziecmi to cos pieknego. Masz szczescie,ze przyjaciolka nie wyprowadzila sie daleko.
OdpowiedzUsuńMy przezywamy juz od wakacji horror z Bzikiem. Jego kumpel-jak brat-wyprowadzil sie an drugi koniec Holandii, tragedia, placz , tesknota. Dzwonia do siebie, piszemy kartki,ale czesto maly kladac sie spac pyta-mamo kiedty Philipp sie ze mna pobawi, kiedy przyjedzie...
Maly nie rozumie,ze to daleko,ze kolega nie przyjdzie...szkoda mi i serce sie kraje):
Szkoda, ze z tych przyjaźni często niewiele zostaje w dorosłym życiu, a nowe tak trudno utrzymać - Powodzenia, trzymam kciuki za Dominikę :)!!
OdpowiedzUsuńTaka Przyjaźń, to coś pięknego! Nie dziwię się, że Dominisi jest tak przykro.. Ale miejmy nadzieję, że skoro koleżanka nie przeprowadziła się tak daleko, to dziewczynki nie zaprzepaszczą tej niezwykłej więzi, jaka jest między nimi!
OdpowiedzUsuń;**