wtorek, 5 czerwca 2012

Wspomnienie

Najpiękniejsze chwile umykają szybko. Ale gdy już trwają, podświadomość stara się wydłużyć każdą godzinę, minutę…  by trwała długo i można było ją celebrować.

Skupienie, powaga, i pewność, to widziałam w oczach Córki, gdy przystępowała do swojej Pierwszej Spowiedzi Świętej. Pięknie pachnące, duże, ale nierozwinięte do końca białe lilie. Pamiątkowe krzyże.

Sobotni pierwsi Goście, życzliwi sąsiedzi, pierwsze życzenia i gratulacje. Moje przygryzanie paznokci, mój kompletny brak apetytu, moje duże trzy kawy. I kawy pozostałe, których nie wypiłam. Skołatane myśli wybiegające w niedzielną uroczystość, choć wszystko dopięte na ostatni guzik. Niepewność, jak Córka poradzi sobie w Kościele. Na zewnątrz przysłowiowy święty spokój, za który sporo zapłaciłam. W podświadomości jednak ziarnko niepewności, przez które nie potrafiłam nic przełknąć.

Zachwyt, biel alby, ciemne oczy i pięknie upięte gęste włosy córki, z którymi świetnie poradziła sobie znajoma fryzjerka. O dziwo, i ja poradziłam sobie  z fryzurą własną, a nawet Najmłodszej, niezwykle ostatnimi czasy upartej. Cudnie ustrojony Kościół, dzieci w bieli i wszyscy najbliżsi wokół nas i każdego Dziecka. To już. To ważne wydarzenie już wreszcie, dziś, zaraz.

Pierwsza Komunia. Rządek dzieci, połączonych w pary, chłopiec-dziewczynka zmierzających do Ołtarza . Złożone ręce, bo „Wszystko tobie oddać pragnę…”. Dziecięce, śpiewające głosy, podniosłość chwili i fotograf. Łzy biegnące po moim policzku, gdy uklękła przed księdzem. Widok, który zapamiętam na całe życie. Odchylona do tyłu głowa, luźno zwisające wstążki wianka, ciemne włosy. Ufność w oczach. Moje serce pękające ze wzruszenia.

Pięknych wspomnień jest cała masa. Aż dziw, że w jednym dniu można tyle zmieścić. Uroczystość w lokalu była równie piękna, spokojna i rodzinna. Zachwyt Dominiki nad wymarzonych prezentami to miód na nasze serca. I kochana teściowa, która zupełnie zaskoczyła nas, rodziców, prezentem od niej dla nas.

Niestety w poniedziałek po uroczystościach coś w pękło w mojej córce. Cała Jej siła, pancerz, w który się okryła dała upust wewnętrznemu stresowi, który kumulował się w Jej umyśle i ciele. Ciągłe próby, do tego nauka tańca, nauka tekstów, nauka w szkole… Ponad tydzień szukaliśmy przyczyn bólu brzucha. Byliśmy dwa razy u lekarza, raz w szpitalu na kroplówce, by się wzmocniła. Stosowaliśmy maksymalną dietę. Wyniki badań są dobre, przyczyna leży w głowie. Cała Jej wrażliwość, wewnętrzny lęk, emocje przysporzyły Jej choroby. Dziś, teraz, już to wiem. Cały „biały tydzień” był ciężką przeprawą dla Misi.

Teraz, wreszcie, mam swoją Córkę z powrotem. Zdrową, uśmiechniętą, pełną energii, zapału i radości. Jakby wróciła z dalekiej podróży.


7 komentarzy:

  1. pięknie napisałaś. Zatrzymaj to wspomnienie na długo w pamięci

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna relacja śliczne zdjęcie :) wszystkiego dobrego i zdrówka dla wrażliwej Misi :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To piękne przeżycia dla Was.Misia pewnie siłę i urodę ma po mamie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze się Waszą radością;)Wspaniałe wspomnienia...no i dobrze,że Misia zdrowa;)

    OdpowiedzUsuń
  5. pięknie:) piękny dzień i piękne przeżycia. i jak zawsze wzruszająco opisane, tylko Lusija tak potrafi.

    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. moja bardzo była zestresowana przed, aż się baliśmy, żeby nie zemdlała w kościele, bo ciagle było jej słabo. potem już jakos poszło. chyba każde dziecko i każda matka przeżywa to inaczej.

      Usuń