piątek, 11 listopada 2011

Listopadowa pełnia

No i zaczęło się. Teraz już na dobre.

Rankiem - przymrożony po całości samochód i zaparowane szyby od wewnątrz. Klimatyzacja, wentylacja.. nie działają w 2 minuty. Odczekać trzeba. A czas goni. Do tego trójka kobietek zaspanych jak zwykle, toż to piętnaście minut do siódmej. Pierwszy poślizg na tylnych kołach, już będąc w drodze do pracy. Uwaga i szybka reakcja, połączone ze zwolnieniem tempa - włączone.

Ciemność, wszędzie ciemność. Rano, popołudnie, wieczór. Czy zaczyna mi brakować "Last Christmas", czy tylko mi się tak wydaje?

W pracy - nawał. Co się obrobię, już kolejna sterta papierów. Koniec roku jest bliski. Potwierdzenia sald, zaległe faktury, czasem działam jak maszyna. Choć nie ukrywam, że to lubię. Atmosfera w pracy sprawia, że mogę góry przenosić. Uwielbiam moje koleżanki.

Z telewizji - reklamy, atakują, nawołują. Pełne śniegu, mikołajów, magicznych prezentów. Znowu to samo. Jeszcze nie czuję atmosfery Świąt, a wszystko wokół zmusza, bym nie zapomniała. Że Święta blisko. Że prezenty... trzeba szykować. A ja jeszcze nawet o nich nie myślę. Nawet nie myślę, że uodpornić się trzeba. Na katar, gluty z nosa, kaszel i słabość w kościach... Nie mam czasu.

Że niebawem przyjdzie totalny, zacięty Mróz z kolegą o imieniu Śnieg to wiem. Ale cieszę się każdym dniem bez niego. Wstyd przyznać, bo to taka frajda dla dzieci, które mam. Dla mnie śnieg oznacza wcześniejsze wstawanie, odkopywanie auta z parkingu, zero obcasów, albo ślizganie po nich...

Dom, to moja ostoja. Ciepły przytulny kąt. Starsza córcia, z którą uwielbiam rozmawiać i Młodsza, która pięknie się rozwija - są największą radością. I mąż, który kocha, bezwarunkowo... Czerpię od Nich masę siły.

Wczoraj patrzyłam na księżyc. W pełni. Taki wielki, dumny i jasny. A oświetlony tylko słońcem... Jak to jest? Jak to jest "skonstruowane"? Magia wszechświata...

A jutro... moja pierwsza w życiu pizza własnej roboty i wizyta wspaniałych przyjaciół. Mam nadzieję, że pizza wyjdzie... bo przecież ja tak uwielbiam weekendy...

5 komentarzy:

  1. ;o) Kochana w razie czego służę sprawdzonym ciastem na pizzę, MOherowy długo testował zanim doszedł do tego idealnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ślicznie napisałaś
    poczułam wszystko, o czym wspomniałaś - i mróz, i śnieg, i te ciemne poranki, i zasypany "po pachy" samochód, i pełnie księżyca, i to przenikające do szpiku kości zimne powietrze...
    nawet zapach pizzy gdzieś mi się tutaj zakręcił;)

    Buziaki:*:)

    OdpowiedzUsuń
  3. OJ, U MNIE KONIEC ROKU PODOBNY, KSIĘŻYCEM DZIS SIĘ ZACHWYCIŁAM, CUDOWNY!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie jest mieć wokół siebie osoby które się kocha. :) Kotka zawsze zdążysz mieć. ;) Miłej niedzieli, ściskam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie trafiłam przypadkiem, przeczytałam jedną notkę i już wiem, że będę tutaj częściej! Tak fajnie piszesz :)
    Oj tak, jeszcze tylko chwilka i czeka nas mroź, śnieg, ślizgawki.. I Święta, które wśród tej komercji tracą chyba powoli swoją magię..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń