środa, 11 stycznia 2012

Myśli styczniowe

Jadę ciemnym rankiem do pracy. Przecinam zamglone ulice mojego miasta. Jasne odważne lampy oświetlają mi drogę, którą przecież znam na pamięć. Widzę, że nie świeci się jedna z dekoracji świątecznych na słupie. Myślę sobie, czy ktoś jeszcze to zauważy? Myślę też o śniegu, który nie spadł u nas tej zimy, i choć na początku właśnie na to miałam nadzieję, teraz chyba trochę mi żal. Agatka nie miała okazji dotknąć go rączkami, poczuć jak chrupie pod stopami.
Na zakręcie z torebki obok wysypuje mi się śniadanie. Czasem to owoce, czasem kefir lub jogurt. Patrzę kątem oka, jak pomarańcza turla się po siedzeniu. Jedną ręką staram się usilnie ją przytrzymać. Nie spada.
Parkuję przed firmą jednym doskonale wytrenowanym ruchem kierownicy. Samochód zazwyczaj zatrzymuje się dwadzieścia centymetrów od samochodu mojej koleżanki, idealnie tak jak chcę.
Odbijam kartę w pracy dwie minuty po siódmej, witam się z koleżankami, lecę parzyć ulubioną kawę. Jeszcze tylko zmiana butów na lżejsze, pierwsze lekkie śniadanie, filiżanka małej czarnej i mogę zaczynać swój dzień.

Przede mną monitor z programem, stos korespondencji, kilka spraw do załatwienia. W tle chichoty i rozmowy dziewczyn. A w oczach wyobraźni moje dziewczynki. Agatka, z butelką mleka, pieluszką przy uchu i Dominisia zajadająca bułkę. Zapach kawy i dziadkowie: babcia z wnuczkami, dziadek w swoim pokoju przed telewizorem. Gdzieś tam obok ciepłe wspomnienie męża, z którym pracuję w tej samej firmie, i który lada chwila do mnie zadzwoni by zapytać, jak minął poranek.

Choć styczeń nudny jest i długi i czasem powiewa beznadziejnością, tak naprawdę nie ma dnia, bym się nie uśmiechała.

4 komentarze:

  1. Najwazniejsze miec powody do szczescia, a Ty je masz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze nie tak dawno mój poranek przypominał Twój...świetnie oddałąś atmosferę swojej codzienności...niby podobnej do innych pracujących mam, ale jakże innej :))

      Usuń
  2. Miło czytać, że jest już więcej optymizmu w Twoich myślach.

    OdpowiedzUsuń