Wszystko było bez niego.
I dzień pełen wrażeń, i spacer z córeczką. I kawa, co nie smakowała tak dobrze jak z nim, i obiad i wizyta u znajomych. I noc, a nawet dwie. I weekendowy wieczór. I niedzielny poranek. I słońce za oknem. I wiosenna pogoda. I krzątanina w domu. I brak. I brak. Kogoś brak.
I choć często się mijamy, bo codzienność. Bo mało czasu. A potem potrafimy kłócić się o banały. A przecież on miewa drugie zmiany, gdy cały tydzień widzimy się odwrotnie. I wtedy też go nie ma. Znaczy się jest rano, gdy idę do pracy, a gdy ja jestem wieczorem w domu, on jest w pracy.
Tęskniła Starsza. Pytała Młodsza. Jak tu nie tęsknić za Tatusiem, który zostawił swoje serce w domu.
A gdy już wrócił, cały i zdrowy to i nocy nie przespałam, bo sen albo płytki albo nie przychodził. Starsza też się wierciła, bardzo chciała spać u mamy. Młodsza zdążyła cztery razy się wybudzić zanim o drugiej w nocy usłyszałam wreszcie wyczekany zgrzyt zamka w drzwiach.
Jesteś. Boże, jak dobrze. Dobrze, że jesteś.
u nas tak samo, dlatego mimo wszystko nie lubię, gdy mój wyjeżdża.
OdpowiedzUsuńwzruszyłam się jak głupia
OdpowiedzUsuńKażdego dnia myślę o tym, że dobrze, że jest. Najlepiej.
OdpowiedzUsuń